czwartek, 17 października 2013

Drugi ~ "Właściwie o to mi chodziło, a ty nie zrozumiałaś.."

- Cześć Paul, już jestem.- uśmiechnęłam się do wysokiego mężczyzny w średnim wieku, który zajmował miejsce na skórzanym fotelu przy dębowym biurku, zajęłam miejsce na przeciwko niego.
- Miło cię widzieć, właściwie to nie będę cię tu przetrzymywał. Wystarczy, że dasz mi portfolio ze zdjęciami z Polski i możesz lecieć, jutro zawiozę je do agencji. Mam nadzieję, że masz je przy sobie ?- uniósł wysoko jedną brew, kiedy ja rozpięłam torbę, przeszukując jej dno w poszukiwaniu albumu ze zdjęciami.
Grzebiąc w mogłabym to nazwać "komnacie tajemnic" zza grubych drzwi do wnętrza przedostały się głośne krzyki i gwizdy jak przypuszczam piątki chłopaków. Uniosłam wzrok kierując go na zażenowanego menadżera, który wysyłał mi przepraszające spojrzenie. Zaśmiałam się delikatnie, kładąc przed nim stertę zdjęć, złapał je w dłonie, przeglądając każde po kolei. Kiedy okrzyki z korytarza nasiliły się, a ja ledwo powstrzymywałam się od wybuchnięcia gromkim śmiechem mężczyzna nerwowym i silnym krokiem ruszył w stronę drzwi, łapiąc za klamkę. Podniosłam się i ruszyłam tuż za nim, nie chcąc przeszkadzać postanowiłam, że po prostu opuszczę to miejsce jak najszybciej.
- Możecie być do cholery ciszej ?! Rozumiem, że jesteście jeszcze dziećmi, ale tu się pracuję.- krzyknął w stronę chłopaków.- Boże, przepraszam cię. Czasami zachowują się po prostu bezczelnie...- powiedział ciszej w moją stronę.
- Ja już pójdę, widzę że masz parę spraw do załatwienia.- poklepałam go po ramieniu i uśmiechnęłam się w stronę rozbawionej piątki, która po raz kolejny ilustrowała mnie od góry do dołu.
Ruszyłam przed siebie pewnym krokiem, mijając Paul'a w drzwiach.
"Jak dzieci, no jak dzieci"- usłyszałam, oddalając się od gabinetu. Naciskając przycisk od windy zorientowałam się, że zapomniałam wziąć ze sobą torby, którą zostawiłam na podłodze pod biurkiem mojego nowego szefa. Chcąc uniknąć niezbyt komfortowej sytuacji jaką byłoby zjechanie w dół parę pięter, później wracanie w górę kolejne tyle wybiegłam szybko z windy, unikając spłaszczenia przez zamykające się już rozsuwane drzwi. Siedzenie na przeciwko gabinetu Paul'a świeciły pustkami, dlatego mogłam spokojnie bez zbędnych widzów przejść niezauważalnie do pomieszczenia, w którym znajdowałam się jeszcze przed chwilą. Złapałam za metalową klamkę drzwi i otworzyłam je energicznym ruchem jakby "wpadając" do pomieszczenia.
- Paul, przepraszam za...-stanęłam jak wryta, parę kroków od biurka, widząc piątkę chłopaków nachylających się nad biurkiem.
Higgins stał przed wielkim oknem w drugiej części pomieszczenia i rozmawiał przez telefon. Jeden z chłopaków wychylił się z piątki, kierując swoje spojrzenie na mnie i momentalnie zatrzasnął przed resztą stertę jakiś plików.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Właściwie to tylko wezmę torebkę i już idę.- uśmiechnęłam się delikatnie, podchodząc do biurka. Stanęłam obok jednego z nich i zmarszczyłam czoło, widząc jego oniemiały wyraz twarzy. Zaśmiałam się delikatnie, orientując się, że nie ma kontaktu z resztą świata, dlatego wskazałam delikatnie palcem na podłogę, a konkretnie skrawek dywanu tuż za nim, na której leżała moja torba. Reszta chłopaków wybuchnęła śmiechem, a ten odsunął się kawałek, robiąc mi przy tym przejście do zguby, po którą tutaj wróciłam. Schyliłam się i złapałam za torebkę, która już po chwili spoczywała na moim ramieniu.
- O widzę, że zainteresowaliście się moim portfolio- zarumieniłam się, delikatnie uśmiechając się w stronę każdego po kolei.- Jak na razie nie należy może do najlepszych, ale razem z Paul'em postaramy się, żeby było lepsze.- zaśmiałam się, wpatrując się w jedną ze stron ze zdjęciem, na której aktualnie zatrzymali się w sumie nieznajomi mi chłopcy. Zamknęłam delikatnie album, kierując wzrok na tą piątkę.
Kiedy miałam już zamiar stamtąd wyjść mój i jak się okazuje nie tylko mój menadżer skończył rozmowę telefoniczną, którą przed chwilą był tak pochłonięty i stanął wyprostowany przed swoim biurkiem, uśmiechając się szeroko w moją stronę co odwzajemniłam.
- Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość.- zaczął.- Co najpierw chcesz usłyszeć ?-zapytał.
- Dobrą.- odpowiedziałam krótko.
- Dobra jest taka, że masz wejściówkę na pokaz Donavana, a zła jest taka, że na przygotowanie zostały ci jakieś trzy godziny. Mam nadzieję, że się wyrobisz.Spotkamy się na miejscu, będę tam z chłopakami- zaśmiał się mężczyzna.
- Wiesz jakoś dam radę, napisz mi tylko gdzie mam przyjechać.- powiedziałam, podając Paul'owi kartkę do ręki.

*Perspektywa Harr'ego

Kolejny dzień ciężkiej pracy. Na godzinę szesnastą byliśmy umówieni z Paul'em w jego studiu, jednak już przed piętnastą czekaliśmy przed jego drzwiami. Myśleliśmy, że gdy przyjedziemy wcześniej, pogadamy z nim i resztę dnia będzie tylko dla nas, byliśmy niestety w wielkim błędzie. Jak się okazało nie miał dla nas czasu, ponieważ jak nas poinformował czekał na kogoś bardzo ważnego, jednak nie chciał powiedzieć konkretnie na kogo, chcąc nie chcąc zajęliśmy miejsca na niebieskich niezbyt wygodnych krzesłach na korytarzu. Została nam jeszcze jakaś godzina zanim wejdziemy, dlatego każdy z chłopaków zajął się czymś dla siebie odpowiednim. Liam grzebał coś w swoim telefonie, pewnie pisał z Danielle, której nie widział już dobry miesiąc, Zayn również nie widział niczego poza iphonem, Louis odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy, a Niall nieco zgłodniał, więc postanowił, że poszuka jakiegoś automatu z jedzeniem. Zawsze tak było, że dopadał go głód wszędzie gdzie tylko się nie zjawiliśmy, to śmieszne, ale lubię tego gościa. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem i założyłem jednym zgrabnym ruchem kaptur na swoją czuprynę. Nieco niecierpliwiłem się, ponieważ ten "ważny gość", o którym mówił Paul nie raczył się zjawić tutaj od dwudziestu minut, a mógłby, bo przecież nie jest chyba jedynym na tym świecie, poza tym mam dosyć tego, że na każde zawołanie menago musimy przyjeżdżać, żeby obgadać choć najmniejszą głupotę. Może i nie powinienem tak mówić, bo to w końcu dzięki Paul'owi w dużej części możemy zajmować się tym co kochamy i do tego utrzymywać się z tego, jednak momentami bywa męczące bycie doświadczalnym królikiem, które całe medialne społeczeństwo z ciebie robi. Słysząc kroki i śmiechy, zbliżających się w naszą stronę osób, odwróciłem głowę w lewo, dostrzegając w oddali Niall'a w raz z jakąś długonogą dziewczyną. Uniosłem brwi do góry, wymieniając się zdziwionymi spojrzeniami z chłopakami i znowu skupiłem swój wzrok na stojącej już parę metrów od nas długowłosej blondynki. Miała piękne i duże, niebieskie oczy, podkreślone kości policzkowe i uwydatnione usta, które aż prosiły się o czuły pocałunek, do tego jej figura, której pozazdrościła by jej każda kobieta w całym Londynie.Brzuch, który odkrywała jej bluzka był idealnie wyrzeźbiony. Jeżeli to jest ten "gość", na którego czeka Paul to mogę tutaj zostać jeszcze bardzo długo. Kiedy Niall usiadł koło mnie, a dziewczyna zniknęła gdzieś w środku gabinetu naszego menadżera wstałem energicznym ruchem, łapiąc się za głowę.
- Skąd ty ją wziąłeś ?- zapytałem z wielkim zdziwieniem blondyna, zajadającego się chips'ami.
Ten tylko wzruszył ramionami i powiedział, że wpadł na nią przypadkowo na korytarzu. Chłopacy gwizdali  głośno, przypominając sobie każdy centymetr ciała nieznajomej blondynki, kiedy w pewnym momencie w drzwiach pojawił się nasz zdenerwowany menadżer.
- Możecie być do cholery ciszej ?! Rozumiem, że jesteście jeszcze dziećmi, ale tu się pracuję.- krzyknął..- Boże, przepraszam cię. Czasami zachowują się po prostu bezczelnie...- powiedział ciszej w stronę rozbawionej dziewczyny, stojącej tuż za nim.
- Ja już pójdę, widzę że masz parę spraw do załatwienia.- odezwała się swoim delikatnym głosem i poklepała go po ramieniu, uśmiechnęła się szeroko w naszą stronę i zniknęła gdzieś w głębi korytarza.
Paul z dezaprobatą pokiwał głową i mrucząc coś pod nosem nakazał nam wejść do środka. Zajęliśmy miejsca na beżowej kanapie i nadal prowadziliśmy dyskusję na temat dziewczyny. Higgins próbował nas uspokoić jednak przerwał mu dzwonek telefonu, który po chwili odebrał i odszedł gdzieś na bok, zatrzymując się przed wielkim oknem. Nad wyraz spokojny Liam wstał z miejsca i skierował się w stronę dębowego biurka.
- Bingo !- krzyknął, trzymając w dłoniach album.
Żywym ruchem wstaliśmy z miejsc i po ułamkach sekund oglądaliśmy już z wielkim zapałem kolejne zdjęcia jak się okazało blondynki, którą okazję mieliśmy zobaczyć przed chwilą. Czyżby modelka ? Już mi się podoba. Perfekcja widoczna na każdym ze zdjęć była zdumiewająca w każdym aspekcie, a raczej perfekcja tej dziewczyny były zdumiewająca w każdym aspekcie jej ciała i wyglądu.

*Cztery godziny później
- Są naprawdę świetne.- westchnęłam, spoglądając kątem oka na uśmiechniętego Paul'a.
- E tam, nic specjalnego. Wypromowałem już miliony lepszych modelek, a do tego pod moje skrzydła trafiła kolejna, której wróżę przyszłość jednej z najlepszych na całym świecie.- odpowiedział, podśmiewając się w moim kierunku.
Po mojej lewej stronie siedziała piątka chłopaków, których miałam okazję "poznać" przed paroma godzinami. Wydaję mi się, że wybieg nie jest ich wymarzonym miejscem do spędzania czasu. Nie mówię tutaj o roli modelów, a o oglądaniu kreacji, które tak jak dziś domy mody przedstawiają w tak pięknej postaci. Jedynym dla nich ciekawym szczegółem w programie, z tego co zdołałam usłyszeć wśród głośnej muzyki i komentarzy na temat nowej kolekcji z każdej strony okazały się przepiękne dziewczyny pewnie stąpające po deskach wybiegu. Oczywiście nie wszystkie przypadły im do gustu, bo wszyscy choć w najmniejszym stopniu interesujący się modą wiedzą, że modelka typowo "wybiegowa" nie musi być konieczne jedną z najładniejszych istot chodzących na tym świecie, jednak dzisiejszego wieczoru było pełno perełek, które aż prosiły się o to, żeby skomentować ich wygląd czego młodzi mężczyźni sobie nie odpuszczali. Mimo zaciętej dyskusji jaka się pomiędzy nimi utworzyła jeden z nich - brunet o zniewalającym uśmiechu, ukazującym urocze dołeczki choć na ułamki sekund spoglądał w moją stronę, co utrudniał mu nieco kolega, zajmujący miejsce tuż obok mnie, o ile dobrze pamiętam Louis. Może i dziwne, ale jako jedyny zdążył mi się przedstawić. Ba ! Odważył się zamienić ze mną parę zdań na temat tego jak trafiłam do nowego menadżera, to od niego również wiem, że mam do czynienia z jak to on powiedział "najwspanialszym zespołem na świecie- One Direction". Dopiero, kiedy przybliżył mi nieco temat ich boysband'u skojarzyłam fakty i jestem pewna, że jest to ta grupka "uroczych" chłopaków, o której niemal codziennie byłam zmuszona słuchać w szkole, rozmawiając z rozgadaną Alicją z mojej klasy. To chyba za to miejsce, na którym właśnie siedzę zabiłoby mnie pół świata rozwrzeszczanych dziewczynek. Powracając do tematu pokazu, było świetnie. Z pewnością wybiorę się do któregoś ze sklepu Donavana w centrum Londynu i wybiorę dla siebie coś odpowiedniego z najnowszej kolekcji. Słowami nie mogę określić jak bardzo jestem wdzięczna Paul'owi, który mimo iż zna mnie parę dni postanowił wziąć na ten pokaz właśnie mnie. Ku mojemu nieszczęściu pokaz mody powoli zaczął się kończyć, a widownia zaczęła wstawać i kierować się do wyjścia, również i my w dość szybkim tempie opuściliśmy dość duże pomieszczenie, w którym odbywał się pokaz. Musiałam nieźle przebierać nogami, aby dotrzymać kroku moim dzisiejszym towarzyszom co nieco utrudniał mi mój dzisiejszy ubiór, wysokie szpilki nie były chyba dobrym wyborem jak na dzisiejszy wieczór, jednak nikogo w tamtym momencie to nie obchodziło, a tłumu fotoreporterów przeciskało się z każdej strony by dostać się do tej piątki, dlatego już po chwili czułam zimny powiem wiatru, stojąc na tyłach budynku w oczekiwaniu na limuzynę, którą mieliśmy wrócić do domu. Po paru minutach, kiedy moje dłonie od zimna prawie odpadały długi samochód, który pomieściłby ze sto osób, podjechał wprost przed drzwi, wszyscy zaczęli po kolei zajmować miejsca na skórzanych fotelach we wnętrzu pojazdu,  jako jedyny brunet ubrany w czarny elegancki garnitur zrobił mi przejście i ruchem ręki wskazał, abym weszła przed nim do limuzyny, uroczo się przy tym uśmiechając. Uniosłam już jedną nogę na wysokiej szpilce, kiedy za rękę złapał mnie Paul, przyciągając mnie  bliżej siebie, natomiast uprzejmemu chłopakowi nakazał wejść. Zmarszczyłam czoło w geście niezrozumienia i podparłam ręce o boki.
- Słuchaj mam do ciebie wielką prośbę. Masz dzisiaj wolne mieszkanie ?- zapytał szybko i wypuścił głośno powietrze z ust, wyczułam że był nieco zdenerwowany i wyprowadzony z równowagi.
- Wiesz mieszkam sama, nie mam dziś nic w planach, nikogo tu nie znam, więc oprócz mnie jest pusto, ale właściwie to o co chodzi ?- zapytałam.
- Pod domem chłopaków stoi banda tych hien z aparatami, nie wiem w jaki sposób dowiedzieli się gdzie oni mieszkają, ale musimy uśpić ich czujność i zmylić ich, a  jedynym wyjściem z tej sytuacji jest po prostu "zamieszkanie" dzisiaj w nieco innym miejscu niż ich dom. Mogę na ciebie liczyć ?- zapytał błagalnym tonem.
- To znaczy ja...- zająknęłam się przez chwilę.- Jasne.- wymusiłam delikatny uśmiech.

*20 minut później
Dom Tiffany

Wybuchnęłam po raz kolejny tego wieczoru głośnym uśmiechem, ukazując przy tym rząd prościutkich zębów, ledwo powstrzymywałam się od śmiechu, kiedy siedząc w takim jak się okazało dobrym towarzystwie wysłuchiwałam historii o każdym z nich i tych żenujących i tych zabawnych. Przez te paręnaście minut spędzonych razem z nimi zdołałam ich jutro choć w najmniejszym stopniu poznać. Liam to ten ścięty bardzo krótko, który najdojrzalej z całej piątki zachowuję się wobec wszystkich dookoła, Zayn to ten z dużą ilością tatuaży i dziewczyną Perrie, Louis uwielbia marchewki i przyjaźni się z Harr'ym, który ma urocze brązowe loczki i podniecający zachrypnięty głos, a ostatni to blondyn Niall, który marzy tylko o jedzeniu. Siedzieliśmy na śnieżnobiałych kanapach u mnie w salonie, oglądając telewizję. Właściwie nie wiem czy można to nazwać oglądaniem, ponieważ bardziej pochłonięci byliśmy poznawaniem siebie nawzajem, niż oglądaniem jakiś bzdurnych programów telewizyjnych.
- Też dziwnie czujecie się w tych garniakach ? Cali na czarno i do tego to jakieś niewygodne jest.-odezwał się Louis, wiercąc się na fotelu.- Jedynie Tiff wygląda całkiem w porządku.- zaśmiał się i poruszył zabawnie brwiami, wymieniając się spojrzeniem z resztą.
- Tiff ?- uśmiechnęłam się, próbując odwrócić uwagę od tematu mojego dzisiejszego stroju.
- Nawet bardzo w porządku.- odezwał się brunet, poprawiając uciskający go w szyję krawat.
Z wielkim uśmiechem na twarzy zaproponowałam, że zrobię coś do jedzenia podczas kiedy pozostali wybiorą jakiś odpowiedni film na dzisiejszy wieczór, który z tą piątką zapowiadał się dość długi. Kierując się w stronę kuchni nie obeszło się od całej masy spojrzeń, które skierowane były wprost na moją osobę, więc w jak najszybszym tempie znalazłam się już w kuchni, wyjmując miski z górnej szafki. Uniosłam się na palcach, ponieważ mimo wysokich szpilek byłam zbyt niska by sięgnąć coś co znajdowało się nieco nad moją głową. Skupiając się na wykrzesaniu z siebie resztek sił, próbując wznieść się jak najwyżej szpilka od jednego buta poślizgnęła się na kremowych kafelkach, a ja jak stary mur runęłam na ziemię, a raczej runęłabym gdyby nie ktoś kto złapał mnie w ostatniej chwili. Unikając niezbyt przyjemnego zderzenia się z podłogą odwróciłam się w stronę mojego "wybawcy", jak się okazało przede mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha Harry.
- Nic ci nie jest ?- zapytał z chrypką w głosie.
- Nie i dzięki za pomoc, gdyby nie ty pewnie tyłek bolałby mnie przez kolejne parę dni.- powiedziałam, śmiejąc się usiadłam na blacie i złapałam za chleb, smarując każdą kromkę po kolei masłem.- Sięgniesz miskę ?- zapytałam, wskazując palcem na szafkę, wiszącą tuż nad moją głową.
- Wiesz, może boleć, ale z innego powodu.- zaśmiał się, unosząc rękę nad moją głową.
- Czyżby zboczony podtekst na pierwszym spotkaniu, hm ?- uniosłam brew, łapiąc za miskę, którą podał mi chłopak, stojący na przeciwko.
- Spotkaniu ? Czyli to spotkanie ?- poruszył zabawnie brwiami, opierając się o blat tuż obok mnie.
- Siedzicie i śpicie u mnie w domu, a do tego właśnie zajmuje się tym, żeby przygotować dla was coś do zjedzenia, więc chyba mogę nazwać to spotkaniem, tak ? Poza tym czy ktoś tu właśnie odpowiedział pytaniem na pytanie ?- uśmiechnęłam się w jego stronę.
Chłopak zaśmiał się cicho, przygryzając dolną wargę spuścił głowę wbijając wzrok w podłogę. Pokiwałam głową z dezaprobatą, próbując powstrzymać się od śmiechu. Zeskoczyłam z blatu, wywołując przy tym nagłe zdziwienie Styles'a i powiedziałam z uśmiechem wychodząc z kuchni, odwróciłam się:
- Idę się przebrać, a ty dokończ.
- Poczekaj !- zatrzymałam się.- Masz może coś dla mnie ? Jakoś nie na rękę mi siedzenie przez całą noc w tym czymś.
- Ale bardo ładnie w tym wyglądasz.- uśmiechnęłam się, łapiąc chłopaka za kołnierzyk od marynarki, kiedy ten skierował swój wzrok na moje usta.- Chyba mój chłopak coś tutaj zostawił, myślę że coś znajdę.
- Chłopak ? Masz chłopaka ?- otworzył szerzej oczy, a uśmiech z jego twarzy zniknął momentalnie.
- Dzisiaj mam nawet 5.- zaśmiałam się.- A co do chłopaka to tylko żartowałam,ale kiedy wyjeżdżałam z Polski mój przyjaciel dał mi swoją ulubioną bluzkę i dresy, żebym o nim pamiętała. Myślę, że nie obrazi się, kiedy pożyczę to tobie, chodź.- pociągnęłam go za rękę, kierując się w stronę sypialni.
Uchyliłam drzwi, wpuszczając chłopaka do mojego małego królestwa. Brunet stanął przy komodzie w jednym z kątów pokoju, wbijając swój wzrok w jedną z fotografii, wiszącej na ścianie.
- Wow...- skwitował jednym słowem, przeciągając.- Co to za modelka ? Dasz mi jej numer ?- spojrzał na mnie, lekko się uśmiechając, po czym znowu podziwiał obrazek.
- Właściwie to jestem ja.- zaśmiałam się, stając za chłopakiem.
- Właściwie o to mi chodziło, a ty nie zrozumiałaś..- odwrócił się, a na moich policzkach pojawił się palący aż od środka rumieniec. Nie chcąc dopuścić, żeby brunet go zauważył spuściłam wzrok w dół, wbijając go w jasne panele, którymi wyłożona była podłoga w mojej sypialni.




Witam Was wszystkich bardzo serdecznie !
Kolejny rozdział już na blogu, mam nadzieję, że początek tej historii Wam się podoba.
Komentarze są dostępne dla wszystkich i tych zarejestrowanych i tych nie, 
dlatego bardzo proszę Was o najszczersze opinie.
Zaraz dodam opcję ankiety, gdzie będziecie mogli zaznaczać czy czytacie.
Może to ułatwi nam nieco współpracę, która mam nadzieję będzie jak najlepsza !
Z góry dziękuję za każdy komentarz, obserwatora i głos w ankiecie.
Widzimy się już niedługo...


wtorek, 15 października 2013

Pierwszy ~ "Nie mogłam go stracić, nie Jego..."

Znacie to uczucie, kiedy mając świetny humor po chwili coś go psuje i jest zupełnie na odwrót ? Tak było właśnie ze mną jeszcze piętnaście minut temu, kiedy w najlepsze bawiłam się na balu, kończącym moją naukę w liceum. Wybranie sukienki, partnera i wyjście na tą głupią imprezę - to ostatnie co miałam do zrobienia w Polsce. -Właśnie jutro wraz z dziadkiem miałam wylecieć do Anglii. Coś...nie wiem dokładnie co, ale coś nie pozwalało mi wyjść z domu jakby przykleiło mnie do podłogi i nie pozwoliło iść dalej. Nie doznałam jeszcze nigdy czegoś takiego, jednak instynkt jaki mnie wtedy dopadł nie mylił mnie. Co się właściwie stało? Dostałam telefon ze szpitala, że Rupert, to znaczy mój ukochany dziadek zasłabł i leży w niezbyt stabilnym stanie na jednym z oddziałów. Nie zastanawiając się nad niczym, rzuciłam wszystko, wliczając w to również wysokie szpilki, w których usadowione były moje stopy i rzuciłam się w pogoń za najbliższym postojem taksówek. Tak właśnie dotarłam na miejsce, teraz chodzę nerwowo z jednego kąta korytarza w drugi, nikt nie chcę powiedzieć mi co tak właściwie się stało, a ja stoję pod tymi cholernymi drzwiami, nie wiedząc nic. Moja wyobraźnia w tamtym momencie tworzyła najczarniejsze scenariusze, które jak dla mnie nie miały prawa się spełnić. Nie teraz, na pewno nie, kiedy wszystko się nam układa. Nie wytrzymałam, ciekawość, a raczej troska o jedynego człowieka, na którego mogłam liczyć od zawsze wygrała, a ja złapałam za lodowatą klamkę, otwierając drzwi do jednego z tych obskurnych pokoi szpitalnych. Zobaczyłam wycieńczonego mężczyznę, leżącego na łóżku szpitalnym przy oknie, a przy nim badającą go pielegniarkę i lekarza. Widząc Go w takim stanie do oczu zaczęły napływać mi słone łzy, jednak powstrzymałam się od wybuchnięcia płaczem i zamknęłam za sobą drzwi. Oczy zgromadzonych osób zwróciły się w moją stronę, a ja spuściłam głowę na dół, nie wiedząc co robić.
- Przepraszam, ale chciałabym dowiedzieć się co z moim dziadkiem. Czy do cholery nikt nie może mnie o niczym poinformować?- powiedziałam głośniej, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Nie mogłam go stracić, nie Jego...
- Może trochę ciszej panienko, wyjdźmy na zewnątrz.- odpowiedział lekarz i odprowadził na korytarz.
- Więc ?- odezwałam się, kiedy już od dłuższej chwili mężczyzna przeglądał stertę kartek.
Uniósł wzrok i zaczął:
- Pan Johnson jest w bardzo złym stanie, choroba bardzo go wyniszczyła, właściwie to...
- Jaka choroba ?- krzyknęłam, marszcząc czoło.
- Rak kości, u pani dziadka wykryto go już parę miesięcy temu. Jednak nie zgodził się on na leczenie.
- Nie wierzę...- powiedziałam do siebie cicho.- Mogę do niego wejść ?- zapytałam.

*Parę dni później*

Od paru dni moim nowym miejscem zamieszkania jest dość duże mieszkanie w centrum Londynu, zbyt duże jak na jedną osobę... Dziadek z powodu ciężkiej choroby, czego skutkiem jest życie, które może skończyć się nawet w tej chwili nie mógł polecieć razem ze mną. Prosiłam go, błagałam, że zostanę razem z nim i poczekam aż do końca, przecież dałabym radę, ale on nie zgodził się. Teraz kiedy jestem daleko nie mogę go nawet odwiedzić, a jedyne czego się dowiaduję to jakieś bzdury, które opowiadają w telewizji. Te hieny, które niektórzy nazywają "dziennikarzami" zainteresowały się Jego chorobą bardziej niż moi przeklęci rodzice, którzy od czasu kiedy zawiadomiłam ich o tym czego się dowiedziałam zadzwonili do mnie jeden jedyny raz... Dziadek choć wycieńczony dał mi pare zadań. 
"-Kochanie, nie możesz się poddać, wierzę w ciebie. Dasz radę, wylecisz do Londynu i tam przeżyjesz swoje życie jak najlepiej, spełnisz marzenia, założysz rodzinę i będziesz po prostu szczęśliwa... Niezależnie od tego czy będę na tej ziemi czy nie. Zawsze będę obok ciebie,dobrze ? Kocham Cię słońce, nie zapominaj proszę". Między innymi właśnie to zdołał z siebie wykrzesać wtedy w szpitalu. Na samą myśl tej całej rozmowy robi mi się niedobrze. Widok konającego już mojego ukochanego dziadka przyprawia mnie do teraz o zawroty głowy i wybuchy płaczu, jednak nie mogę się poddać. Zrobię to o co prosił, będę szczęśliwa bez względu na wszystko, nikt nie stanie mi na przeszkodzie, a nawet jeśli to i tak nic nie zdziała. 
Kiedy przyleciałam do Londynu z lotniska odebrał mnie dobry znajomy mojego dziadka, który niegdyś zajmował się promocjami książek, czasopism, które pisał Rupert. Jednym słowem był jego menadżerem... Nie tylko jego właściwie, teraz z tego co dowiedziałam się od jego samego ma pod swoimi skrzydłami niezłe gwiazdy, podobno jakiś sławny zespół, jednak gdy powiedział mi jego nazwę nie miałam zielonego pojęcia o czym mówi. Przechodząc do sedna sprawy kolejną rzeczą jaką się dowiedziałam było również to, że powodem naszego planowanego wspólnego wyjazdu tutaj nie było po prostu rozpoczęcie nowego, lepszego życia. Okazało się, że miałam już załatwione miejsce w prestiżowej agencji modelek, a moim menadżeram został były menadżer mojego dziadka. Wzruszyłam się nieco, dowiadując się o tym. W końcu niecodziennie dostaję się taką szansę. Od wielu lat interesowałam się modą, fotografią, a przede wszystkim modelingiem, który zawsze mnie fascynował. W Polsce szanse na rozwijanie się w tym kierunku były dość marne, ale zawsze znajdowałam coś dla siebie i uczestniczyłam w każdej sesji, która choć w najmniejszym stopniu mi odpowiadała. Wracając do dzisiejszego dnia... O piętnastej byłam umówiona z Paul'em w jego agencji, do spotkania zostały mi dwie godziny, więc udałam się do garderoby i wybrałam coś odpowiedniego na dzisiaj. 
Do kompletu z dołu szafki sięgnęłam białe conversy przed kostkę i usadowiłam je na swoich stopach. Ubrana we wcześniej przygotowany zestaw powędrowałam do łazienki, gdzie wykonałam lekki makijaż. Przejechałam rzęsy tuszem, policzki potraktowałam delikatnym różem, a  usta pomalowałam pomadką o malinowym kolorze. Rozczesałam włosy i puściłam je wolno, założyłam na nos okulary i wyszłam z domu. Z kartką z adresem w ręku wędrowałam po uliczkach Londynu, które przepełnione były rozbieganymi ludźmi. Oni, ja, oni, ja, oni, ja, chyba najbardziej szczęśliwa w tamtym momencie z nich wszystkich. Nie mogłam doczekać się, kiedy wreszcie uzgodnię wszystko z moim menadżerem. Nawet to słowo "menadżer" przyprawia mnie o lekki zawrót głowy. Może i to trochę szczeniackie zachowanie, ale cieszę się jak głupia na samą myśl, że moje marzenia wreszcie zaczęły się spełniać, przynajmniej mam taką nadzieję. Droga pod same drzwi wysokiego budynku przebiegła mi dość spokojnie i już po pół godzinie byłam na miejscu. Oszklone drzwi przede mną rozsunęły się, a ja pewnym krokiem ruszyłam w głąb wieżowca, w poszukiwaniu gabinetu Paul'a. Wędrując niezdarnie po długich korytarzach wpadłam na chłopaka, który zajadał się orzechowymi chipsami, zaśmiałam się na ich widok. Przypomniały mi o dzieciństwie, zajadałam je zawsze, spacerując po parku w Warszawie z moim dziadkiem.
- Przepraszam, ale jestem tu nowa. Wiesz może, że gdzie jest gabineta Paul'a Higgins'a ?- zapytałam blondyna, uśmiechając się do niego szeroko.
- O, skąd znasz Paul'a ? Chodź zaprowadzę cię.- odwzajemnił mój gest i ruszył przed siebie w stronę windy.
- Właściwie to wiem tyle, że jest moim menadżerem od jakiś paru dni.- zaśmiałam się, wychodząc na ostatnim piętrze z windy.
Przed sobą zastałam siedzącą na krzesłach przy ścianie grupkę chłopaków, która gdy tylko skierowała na nas swój wzrok momentalnie się ożywiła, blondyn wyprzedził mnie i usiadł obok bruneta, który bacznie mi się przyglądał, nie wspominając już o reszcie.
- To tutaj.- powiedział, roześmiany blondyn.
- Dzięki.- odpowiedziałam z uśmiechem i przeszłam koło chłopaków, kierując się w stronę drzwi na przeciwko nich. Zapukałam delikatnie i weszłam do środka, zastając tam mojego nowego menadżera...